Wysiadłam z taksówki przeklinając w głowie deszcz, który własnie moczył mi włosy. Zabrałam swoje torby z bagażnika i z przyklejonym uśmiechem na ustach ruszyłam w stronę ojca stojącego pod bramą ogromnego domu. Mama powiedziała, że mam zrobić dobre wrażenie, więc będę starała się być miła. Wzięłam głęboki w dech i przyśpieszyłam.
- Abbygail, jesteś w końcu ! - powiedział uradowany ojciec podchodząc do mnie i ściskając mnie z całej siły, prawie łamiąc mi żebra. Przecież widziałam się z nim niecały tydzień temu, wiec nie rozumiem skąd ta radość. - Jak Ci minął lot ?! - spytał biorąc ode mnie torbę i ciągnąc mnie za rękę w stronę domu.
- Nie narzekam. - mruknęłam próbując nadać mojemu głosowi wesoły ton.
- Kochanie, teraz poznasz moją rodzinę - słysząc to słowo wzdrygnęłam się. „moją rodzinę . A ja, mój brat i mama to kto niby ?! - Proszę cie bądź miła.
- Czy ja kiedykolwiek nie byłam miła tatusiu ? - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, cały czas sztucznie się uśmiechając . Ojciec otworzył drzwi i moim oczom ukazał się ogromny hol. Czyli tatusiowi powodzi się nieźle. Na suficie wisiał ogromny, kryształowy żyrandol. Byłoby na prawdę szkoda, gdyby ktoś niechcący go stamtąd strącił. W kącie stał czarny fortepian. Oho czyli trafiła mi sie muzykalna rodzina. Cudownie. Na podłodze leżały jakieś wymyślne dywany. Tata odłożył moje torby przy schodach z resztą bardzo dziwnych i krętych i popchnął mnie do salonu, w którym na wielkiej, skórzanej kanapie siedziały trzy kobiety, które na mój widok wstały. Stanęłam przed nimi, uważnie lustrując je wzrokiem.
- Abby, poznaj Patricie - wyraźnie zadowolony ojciec stanął obok brązowowłosej kobiety, która uśmiechała się do mnie szczerze i położył rękę na jej talii.
- Mów mi Tricia - powiedziała radośnie i ucałowała mnie w oba policzki.
- To jest Waliyha, jest w twoim wieku, wiec pewnie sie dogadacie - tata wskazał na dziewczynę o ciemnej karnacji, z ciemnymi włosami, która była okropnie podobna do swojej mamy. Miała związane włosy i granatową koszulkę z supermenem. Podałam jej rękę i lekko uścisnęłam. Uśmiech nie schodził przy mi tym z twarzy - tak jak kazała mama.
- A to jest Safaa. Jest trochę młodsza od ciebie, ale mam nadzieje ze sie dogadacie. - dziewczyna była trochę grubsza od swojej siostry, ale miała identyczne, ciemne włosy i równie piękne oczy.
- Jest jeszcze Doniya, najstarsza z sióstr i Zayn. - wtrąciła Tricia.
- Miło was poznać - wymruczałam - Tato, może zaprowadzisz mnie do pokoju?
- Myślałem, że zjesz z nami obiad.
- Jestem zmęczona - popatrzyłam na niego wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. W końcu miałam prawo . Miałam za sobą długi lot i długą jazdę taksówka. Ruszyłam po schodach za tatą, który ciągnął za sobą moje torby. Mój nowy pokój był na pewno większy od starego i co z niechęcią przyznaje lepiej urządzony. Po środku stało ogromne, skośne okno z widokiem na ogród,
w którym znajdował się basen i grill, czyli imprezy będą wspaniałe. Na przykład piana party.O to było by dobre. Przyzwyczaiłam się już do tego drugiego ja. Nie potrafiłam chyba żyć inaczej. Było też dość duże łóżko, kilka nowoczesnych półeczek, szafa, a za ścianą drzwi prowadzące jak się domyślałam do mojej własnej łazienki. O proszę jest nawet telewizor. Czyli w zasadzie nie musze wychodzić z pokoju.
Szkoda, że nie ma jeszcze kuchni.
- Dobra tato, możesz już sobie iść.- Dzisiaj dam ci jeszcze spokój, ale od jutra wezmę się za ciebie - oznajmił po czym wyszedł.
Cudownie, wspaniale, rewelacja. Mieszkam z trzema nieznanymi babami, a w zasadzie to czterema, ojcem, którego prawie nie znam i kolesiem. Lepiej być nie może. Usiadłam na podłodze i zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy. Wyjęłam oprawione zdjęcie moje, mamy i brata i postawiłam je na stoliku obok łóżka. Drugie zdjęcie, na którym byli moi najlepsi przyjaciele położyłam obok zdjęcia mojej rodziny. Powoli przenosiłam swoje ubrania do szafy, chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Chciałam zabrać torbę, wsiąść w samolot i polecieć do Hiszpanii. Do domu. Położyłam aparat na półeczce i wyciągnęłam laptopa. Otworzyłam go i natychmiast weszłam na Skypa, żeby porozmawiać z Lily, Tomem i Mattem - moimi przyjaciółmi. W między czasie wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mamy relacjonując jej wszystko co działo się od naszego ostatniego spotkania..
Widząc ich pocieszne buzie od razu wrócił mi humor. Lily siedziała w jakiejś restauracji, czekając na makijażystkę, Matt starając się mnie pocieszyć grał coś na gitarze, jak zwykle paląc papierosa, a Tom wygłupiał się zakładając na siebie bieliznę swojej siostry. Poczułam się tak jakby byli obok mnie. Nie dotarło do mnie jeszcze, ze oni są tak daleko. Poczułam się zmęczona i wyczerpana dzisiejszym dniem i moim życiem. Ubrałam piżamę, wzięłam wieczorny prysznic i położyłam się do łóżka, wkładając do uszu słuchawki, żeby nie słyszeć śmiechów dochodzących z dołu. Najwyraźniej nie byłam im do niczego potrzebna. Co ja tu w ogóle robię ?
Właśnie siedziałam przy stole jedząc śniadanie z moją „ nową rodziną“ . Nie miałam ochoty do nikogo się odzywać. Oni zaś prowadzili ożywioną dyskusję, zachowując się tak jakby mnie tu nie było . Dziubałam widelcem w jajecznicy z bekonem. Za oknem padał deszcz.Wspaniała pogoda! Ile ja bym dała, żeby wrócić do Malagi, do tego słońca, do morza, do mojego prawdziwego domu. Tutaj nie czułam się dobrze. Chociaż jedynym plusem było to, że dopiero za jakiś miesiąc będę musiała iść do szkoły. Dobrze, że nie teraz, bo na prawdę dostałabym świra.W zasadzie sama nie wiem co jest gorsze. Ciekawa jestem jakie tata wymyśli mi zajęcia. Kurde właśnie sobie uświadomiłam, że mieszkam w domu z piątką ludzi, których właściwie nie znam.
- Czemu już nie jesz, nie smakuje ci ? - zapytała Tricia spoglądając na mnie. Miałam być miła. Przecież ona mi nic nie zrobiła. Ale z drugiej strony to przez nią ojciec nas zostawił. Gdyby nie ona może byłabym w Hiszpanii i jadła śniadanie z rodziną. Wdech, wydech.
- Nie, jest na prawdę dobre. Po prostu już się najadłam - powiedziałam na jednym oddechu. Może to była moja wina, że tata nas zostawił ? Może miał mnie dość? Może cały czas obwiniałam nie te osoby co trzeba ?
Waliha i Safaa czekały na korytarzu na Patricie. Miały razem jechać do szkoły. Ich mama prowadziła agencje modelek w Londynie. Mój tata jak się dowiedziałam miał własną wytwórnie płytową. Oh, prestiżową mam rodzinkę, nie mam na co narzekać. Uśmiechnęłam się sama do siebie, dalej nie mając zamiaru odejść od stołu.
- Abby, ubieraj się Zaraz wyjeżdżamy - oznajmił ojciec dopijając kawę i poprawiając sobie krawat. Przypatrywałam się mu uważnie. Miałam niebieskie oczy - takie jak on. Gdy uśmiechnął się do mnie, widząc jak mu sie przyglądam zobaczyłam w nim mojego brata. Szybko odwróciłam wzrok i poszłam po kurtkę. Po chwili siedziałam już w luksusowym samochodzie ojca. Patrząc przez okno, zastanawiałam się gdzie mnie wiezie. Nie potrafiłam z nim rozmawiać. Po prostu za długo nie miałam z nim kontaktu. Co bym mu miała powiedzieć? Że przez niego Willy o mało co nie zszedł z tego świata? Nie była to jego wina, ale oczywiście ja musiałam znaleźć sobie winnego. Że po tym jak nas zostawił mama ledwo co uchroniła się od pobytu w psychiatryku ? Że przez niego miałam miesiąc wyjęty z życiorysu ? Dobra, było minęło. Nie będę rozpamiętywać. Jest tu i teraz.
- Gdzie ty mnie zabierasz? - mruknęłam.
- Zaczynam właśnie proces resocjalizacji Abbygail Winslet. - zaśmiał się pod nosem, po czym zatrzymał się pod żółtym budynkiem, a w zasadzie pod żółtą budką. Dalej nie wiedziałam co to za miejsce. Po chwili wysiadłam z samochodu i razem z ojcem weszliśmy do środka. W pomieszczeniu czuć było środki odkażające i karmę dla zwierząt.
- O tu jesteś Max - do mojego taty podszedł mężczyzna ubrany w biały fartuch, ze strzykawką w jednej ręce i stetoskopem zawieszonym na szyi.
- Cześć Chris . Poznaj moją córkę - wskazał na mnie palcem i widząc moją minę trącił mnie łokciem, na co automatycznie się uśmiechnęłam. Do cholery niech oni mi w końcu powiedzą gdzie ja jestem!
- Dzień dobry, jestem Abby. - przywitałam się i uścisnęłam Chrisowi rękę. Dziwne miejsce.
- Abby to ja cie zostawiam. Christhoper wszystko ci wytłumaczy. Przyjadę po ciebie popołudniu - i już go nie było. Stałam rozglądając się na wszystkie strony, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić
- Dobra Abby. Wyjdźmy na zewnątrz - mężczyzna widząc moją przerażoną minę zaczął się śmiać. - to jest schronisko dla psów - dodał - twoim zadaniem będzie uprzątnięcie klatek, wyjście na spacer z naszymi podopiecznymi, oczywiście nie wszystkimi i uzupełnienie im jedzenia i wody. Chodźmy - Chris ściągnął kitel i zaprowadził mnie do alejki, wzdłuż której poustawiane były boksy. Spojrzałam pod nogi. Całe buty miałam ubłocone i wiedziałam, że na tym się nie skończy, bo wciąż padało. Mężczyzna opowiedział mi mniej więcej gdzie co jest, po czym zostawił mnie na pastwę losu. Powlokłam się do schowka z karmą i po chwili z wielkim workiem pod pachą ruszyłam w stronę pierwszej klatki. Były w niej dwa małe psy, które spały wtulone w siebie. Delikatnie otworzyłam drzwiczki, tak jak pokazał Chris i weszłam do środka kucając obok psów i wyciągając w ich stronę rękę. Mniejszy z nich wstał, obwąchał mnie i wrócił na swoje miejsce. Drugi gdy tylko mnie zobaczył zaczął merdać ogonem. Zaczęłam drapać go za uszami. Widocznie spodobało mu się to, bo po chwili przewrócił się na brzuch. Jak w takim tempie będę sypać tą karmę to prędzej te zwierzęta poumierają z głodu. Wzięłam miskę i napełniłam ją do pełna, a później wlałam wodę, która lała się z węża ogrodowego . Szybko mi poszło, chociaż przy niektórych boksach miałam wątpliwości czy aby na pewno do nich wejść. Zostało mi jeszcze wyjście z psami na spacer . Zapięłam trzy psy na smycz i wyszłam na specjalne pole. Deszcz lał okropnie, a ja byłam już przemoczona do suchej nitki. Nagle poczułam szarpnięcie i nie mogąc złapać równowagi upadłam na ziemie, przy okazji lądując w błocie. Zaklęłam pod nosem i nie mając zamiaru dłużej męczyć sie z psami wróciłam na teren schroniska i zamknęłam je tam gdzie powinny być. Zadowolona z siebie ruszyłam do żółtej budki, gdzie jak sie domyślałam był Chris. Weszłam do środka, brudząc przy okazji całą podłogę i usiałam na wolnym krześle.
- Uprzątnęłaś klatki ? - spytał nawet na mnie nie patrząc. Bez słowa i tak już wystarczająco zła, wróciłam do miejsca, które właśnie opuściłam. Nie była to cudowna, lekka i miła praca, ale nie miałam wyjścia. Gdy sprzątałam ostatni boks, pośliznęłam się drugi raz i wylądowałam w...psich odchodach. Wściekła, brudna, zmęczona a do tego śmierdząca i głodna podeszłam pod bramę schroniska gdzie czekał już na mnie ojciec, który rozmawiał z Chrisem.
- CZY TY JESTEŚ MĄDRY? CZEMU MNIE TU ZOSTAWIŁEŚ? JA NIE PRZYJECHAŁAM TUTAJ ŻEBY PRACOWAĆ! - nie mogłam powstrzymać emocji. Kipiało we mnie, aż w końcu wybuchłam. Wiem, że w tym momencie zachowywałam się jak dzieciak, ale byłam tak potwornie zła, że nie mogłam się opanować. - PATRZ JAK JA WYGLĄDAM! NIE JESTEM SPRZĄTACZKĄ!
- Abby uspokój się - powiedział spokojnie mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów - Chris powiedział, że dobrze sobie poradziłaś, wiec jeśli ci to nie przeszkadza jutro też tutaj przyjdziesz - dodał. Nie no, ja nie wytrzymam. Co on sobie wyobraża w ogóle? Nie pytając mnie o zdanie, zawozi mnie do pracy, gdzie musze sprzątać po psach i taplać się w błocie! Do tego zostawił mnie bez jedzenia! Ciekawe czy którąś ze swoich „nowych“ córek tak by potraktował Jak tak ma mnie wychowywać, to ja podziękuje.
- Wsiadaj Abby - zakomenderował otwierając mi tynie drzwi. Na siedzeniach rozłożony był ogromny, czarny, ręcznik .
- A to co ? - warknęłam.
- Przecież nie pozwolę, żebyś wybrudziła mi samochód. Siadaj.
. Usiadłam na siedzeniu i wyciągnęłam telefon. Od razu napisałam do Lily.
- ABBY chodź tutaj na chwilkę, musisz kogoś poznać - usłyszałam głos wydobywający się z salonu. Niechętnie podreptałam tam i stanęłam jak wryta.
- Abby to jest Zayn - mój jedyny syn - Tricia przytuliła chłopaka do siebie. Miał ciemne włosy, ciemną karnacje i ciemne, duże oczy. Czyli tak jak reszta rodziny. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i podał mi rękę wybuchając przy tym śmiechem.
- Kąpałaś sie w błocie? - spytał nie przestając się śmiać.
- Przeszkadza ci to ? - syknęłam. Jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo do pokoju wparowało czterech chłopaków okrążając nas.
- O Zayn nie mówiłeś, że twoja nowa siostra jest taka ładna - odezwał się chłopak w brązowych lokach - jednak mogła by się czasami umyć - dodał . Na prawdę, szczerze, miałam ich wszystkich dość. Nie nawidzę Londynu . Na prawdę nie nawidzę.
Po chwili dołączyły do nich Safaa i Wahila, a ja miałam okazje szybko sie ulotnić. Natychmiast po wejściu do łazienki, ściągnęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Gorąca woda sprawiła, ze poczułam się dużo lepiej. Mogłabym tak stać godzinami. Ubrałam szlafrok i wróciłam do pokoju siadając na łóżku. Zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
to pierwszy rozdział za nami ! Mam nadzieję, że nie jest aż tak zły jak
mi się wydaje. ;)
Rozdział jest świetny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
Rozdział jest mega ! No weź nawet nie mów, że Ci się nie podoba. A poza tym, to nam ma się podobać ;* wciągnęłam się jeszcze bardziej w to opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnej notki. Pisz szybko, błagam. <3
OdpowiedzUsuńAwww, ten rozdział jest fenomenalny! ♥
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, naprawdę! :)
Oszołomiłaś mnie i to nieźle!
Zayn w roli braciszka, hahahah...
Jak były z nim sceny, to czasem wprost pękałam se śmiechu! :P
I do tego chłopak w brązowych lokach, wiadomo, że Harry, już zaczął swój podryw! Ahhh... On to wariacik jest! ♥
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam cieplutko i życzę dalszej weny! ♥
W wolnej chwili zapraszam również do mnie na:
marrymeharrystyles.blogspot.com/ :)
Swiety, next please, widac ze piszesz z sercem. Kiedy astepy ?
OdpowiedzUsuńZapraszam do sb :
http://opowiadannia1d.blogspot.com/.
Zapraszam na pierwszy rozdział http://emmma9832.blogspot.com/2013/01/1want-u-back.html opowiadający o życiu pewnej dziewczyny zakochanej w Louisie!!
OdpowiedzUsuńten rozdział zły ? jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że nasza główna bohaterka po pewnym czasie lepiej poczuję się w Londynie :3
zapraszam do siebie :
http://chcemiloscijakwpowiesciach.blogspot.com/
Powiem tak, rozdział wydaje mi się dość długi, ale to bardzo dobrze bo się wkręciłam! Współczuje tej biednej Abby, ma naprawdę idiotycznego ojca :o co za koleś w ogóle, zamiast jej pomagać, wspierać to jeszcze w pierwszy dzień wysyła ją do pracy! IDIOTA -.-' Rodzina Malików wydaje się naprawdę sympatyczny więc mam nadzieję, że dziewczyna dogada się z każdym członkiem (tak bez skojarzeń haha ). Ach i pojawił się Zayn! *_* I z tego co rozszyfrowałam to Harry. Ciekawe czy między nią a którymś z nich coś będzie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalesze rozdziały i zapraszam Cię do mnie:
www.taste-your-lips.blogspot.com
Pozdrawiam! x
Wow! Jestem pod wrażeniem! Twój pomysł jest oryginalny. Po prostu będę czytać, bo naprawdę warto :))
OdpowiedzUsuńA.
http://one-thing-one-direction-story.blogspot.com/